piątek, 1 września 2017

100

   Kiedy dwa lata temu zakładałam (przy pomocy syna) mojego literackiego bloga, nie wiedziałam, jak długo będzie mi się chciało pisać o książkach. Wiedziałam tylko, że na pewno nie odechce mi się czytać, to jest jednak nałóg i to taki, z którego jestem dumna. 
   Cieszę się z tego doświadczenia, cieszę się bardzo z tego, że ktoś tam jednak zaglądał (chyba, że statystykę podbijał  zespół Google, aby nie załamywać autorki bloga 😊) .
  Nie napisałam nigdy, jaka była najważniejsza dla mnie  książka. To "Martin Eden" Jacka Londona. Nie wiem, ile razy ją przeczytałam - osiem, może nawet dziesięć, ale za każdym razem odkrywam coś nowego. 
   Czy konkretna książka może zmienić życie? Pewnie tak się u niektórych zdarzyło. Mnie po prostu książki to życie upiększają. Zawsze  jednak od książki ważniejszy będzie człowiek, spotkanie z nim, rozmowa. Dopiero uzupełnieniem tych relacji (a czasem po prostu zwykłą rozrywką i odpoczynkiem) będzie książka.
   Dziękuję i do zobaczenia w księgarniach. 

piątek, 18 sierpnia 2017

Zapisane w wodzie

   Jakiś czas temu pisałam o książce "Dziewczyna z pociągu" Pauli Hawkins. To był debiut brytyjskiej pisarki, książka polecana przez wielu pisarzy, bardzo szybko dokonano ekranizacji.
   Świat Książki wydał kolejną powieść tej autorki - "Zapisane w wodzie". I tak jak poprzednio - to nie tylko kryminał. Książka kipi od psychologii, niewyjaśnionych rodzinnych relacji, ludzi podejrzanych, którzy okazują się niewinni i ludzi sympatycznych, których lepiej w swoim życiu nie spotkać.
   Młoda kobieta, Jules, otrzymuje informację o śmierci swojej siostry, Nel. Wszystko wskazuje na to, że odebrała sobie życie skacząc do rzeki. Ale Jules nie wierzy w samobójstwo, wraca do rodzinnej miejscowości zaopiekować się nastoletnią siostrzenicą i próbuje wyjaśnić zagadkę śmierci siostry. 
  Nie chcę spoilerować, więc nie napiszę oczywiście, czego Jules się dowiedziała, a czego niestety nie  odkryła. Przeczytajcie ten wakacyjny thriller, oprócz zagadki może was natchnie do tego, żeby jednak odbierać telefony od bliskich osób. Nie wolno pielęgnować w sobie żalu do rodziny, przyjaciół. Może się potem okazać, że już za późno, by coś naprawić.

czwartek, 10 sierpnia 2017

Tajemna historia

   Nie znałam tej autorki - Donna Tartt jest laureatką Nagrody Pulitzera, napisała też bardzo głośną ponoć książkę "Szczygieł". 
   "Tajemna historia" to opowieść o grupce młodych ludzi, którzy rozpoczynają naukę w collegu w Nowej Anglii. Pięcioro studentów filologii klasycznej  nauczanych przez charyzmatycznego wykładowcę, Morrowa to grupa podziwiana, trochę ośmieszana przez innych studentów. Richard Papen postanawia do nich dołączyć. Czuje się od nich gorszy, biedniejszy, nie dość mądry, próbuje jednak zaprzyjaźnić się z tą piątką. 
   Podobno młodych ludzi zabija nuda. Ci studenci na pewno jej nie doświadczają. Z jednej strony mają bardzo wymagającego opiekuna, prowokującego nauczyciela, z drugiej - przekraczają granice - alkohol, narkotyki, eksperymenty z własną psychiką. 
   Sporo ostatnio powieści opowiadających o amerykańskich studentach  - na moim blogu pisałam o "Wyjątkowych" Meg Wolitzer czy "Małym życiu"  Hanyi Yanagihary. Chyba często dla młodych ludzi studia są nie tyle zdobywaniem zawodu, pogłębianiem pasji lecz ucieczką z domu. 
   To jednak nie tylko książka o dziwnej przyjaźni, poznawaniu siebie, ekstremalnym życiu studenckim, lecz też o wspólnej zbrodni i o tym, jak wpływa ona na człowieka, nie można potem już wrócić do normalnego życia.
   Książka jest debiutem Donny Tritt, bardzo mocnym debiutem. 

środa, 2 sierpnia 2017

Blackout

   Kilka lat temu przeczytałam opowiadanie Jacka Słowińskiego "Bez prądu", ciekawe, świetnie napisane. Nie wiem, czy Marc Elsberg miał do niego dostęp, ale jego prawie osiemset-stronicowa powieść  rozwija kilka pomysłów, które już znam z tamtego opowiadania. 
   To naprawdę trudno sobie wyobrazić - świat bez prądu, awaria trwająca ponad dwa tygodnie, nowy rodzaj terroryzmu. A przecież wszyscy jesteśmy uzależnieni od prądu, woda, sprawna kanalizacja, stacje benzynowe, ogrzewanie, dostęp do informacji, łączność - to nasza codzienność i trudno bez tych dóbr wyobrazić sobie nasze codzienne życie. 
   Apokalipsa. Jeszcze na początku ludzie pomagają sobie, uspokajani przez władze, że awaria jest tylko chwilowa. Po kilku dniach w wielu ludziach budzą się najgorsze instynkty. Kwitnie czarny rynek, zaczynają się rozboje. 
   Na pewno każdemu z was zdarzyła się sytuacja bliska opisanej - na jakiś czas wyłączono prąd. Godzina? Kilka godzin? Cała noc? Trzeba było może wyrzucić jedzenie z zamrażalnika, albo szybko je wykorzystać, nie obejrzeliśmy ulubionego serialu, nie wypiliśmy porannej kawy z ekspresu. A gdyby to trwało kilka dni? Ja na pewno nie wyobrażam sobie nawet dwóch dni bez dostępu do bieżącej wody - jeden przeżyłam, gdy byłą awaria wodociągu i nie byłam miła dla najbliższych. 
   Ta książka to sensacyjna historia, jest oczywiści bohater - Włoch, który odkrył przyczynę awarii i pomaga namierzyć sprawców. Mam jednak wrażenie, że autor pisząc "Blackout" z góry zakładał, że powieść zostanie sfilmowana, powieść jest więc, mimo objętości, bardzo powierzchowna, fakty, wydarzenia, ale uczucia mogą najwyżej zagrać aktorzy, bo w książce są śladowe.
   Jednak przeczytać warto, może to nie jest wizja apokalipsy na miarę "Drogi" McCarthy`ego, ale pozostawi parę pytań, jak choćby to, czy na pewno nasz system energetyczny jest bezpieczny. 

poniedziałek, 24 lipca 2017

Żona Adama

   Książka Moniki Rakusy "Żona Adama" zaczyna się jak u Bułhakowa: "Siedemnastego kwietnia Adama przejechał tramwaj linii 0". Dalej jednak mamy współczesną wersję mitu o Lilith i Ewie. Według żydowskiej tradycji Lilith była pierwszą żoną Adama, żeńskim demonem mordującym noworodki. Pisma hebrajskie przekazują, że albo odeszła od pierwszego człowieka albo wygnał ją Bóg i Adam mógł mieć drugą żonę - Ewę.
   Adam, który zginął na torach też miał dwie żony - Ritę i Annę. Skrajnie różne - Rita chce w towarzystwie błyszczeć, chce być pamiętaną, a tak naprawdę chce być dla kogoś ważną, a przy Adamie - skoncentrowanym tylko na sobie krytyku literackim - powoli się dusi. 
   Anna z kolei jest cicha i uległa, nie potrafi walczyć o swoje, pozwala, by inni decydowali za nią w sprawach małych i wielkich. Dla Adama stanowiła rodzaj bandaża po ranach, jakie ponoć zostawiła na nim Rita.
   Autorka bezlitośnie analizuje każde zachowanie swoich bohaterek, psychologicznie książka jest bardzo ciekawa, zresztą Monika Rakusa jest psychologiem społecznym, używa więc w swojej prozie wiedzy psychologicznej, ale wielkim walorem  tej książki jest świetny język.
   Wszyscy jesteśmy bardzo skomplikowanymi przypadkami psychologicznymi złożonymi z setek tysięcy zdarzeń, rozmów i bardzo wielu ludzi, którzy zostawili na nas pieczątkę, swój ślad. 
   Bardzo, bardzo polecam. Świetna rzecz. 

sobota, 22 lipca 2017

Panika

    Na pewno każdy z Was ma swoich ulubionych pisarzy, czeka na ich książki i gdy pojawi się nowa, zarywa noce, daje się wciągnąć w nową historię, nowe przygody starych znajomych. Mam kilku takich autorów, ale w sensacji nie ma dla mnie większego mistrza niż Jeffery Deaver. 
   Wydaje mi się, że czytałam wszystkie książki Deavera, które ukazały się w Polsce (około trzydziestu) i za każdym razem jestem pod wrażeniem warsztatu pisarza. Owszem, to są kryminały czy thrillery, czasem łączy je bohater, ale tematyka w każdej książce jest inna i często przedstawia zagrożenia współczesnego świata - internetu, zbieraczy danych, stalkingu, etc. Autor bardzo dokładnie zapoznaje się z tematem, na pewno konsultuje zagadnienia z fachowcami i dzięki temu opisane historie stają się bardzo prawdziwe, czegoś nas też uczą o współczesnym świecie. 
   To trochę tak jak w serialu "Black Mirror" - każdy odcinek to osobna historia, przedstawia osobne zagrożenie, co prawda serial dotyczy przyszłości, ale niebezpieczeństwa złego dla człowieka  wykorzystania technologii są jak najbardziej na czasie.
   "Panika" to historia przestępcy, który karmi się ludzkim strachem, doprowadza do wybuchu paniki w różnych miejscach po to, by ludzie sami w chwili zagrożenia pokazali się z jak najgorszej strony, by  do głosu doszły najpłytsze instynkty, by zapomnieli o innych, tratowali, deptali, zabijali ich.
  Deaver jest mistrzem, gdy nam się wydaje, że już widzimy rozwiązanie przedstawionej przez niego zagadki, zawraca i prowadzi nas w zupełnie nieoczekiwanym kierunku.  
   Polecam, a gdy Wam się spodoba, koniecznie zajrzyjcie do "Błękitnej pustki"  lub do "Ogrodu bestii", będziecie po nich szukać innych książek tego autora, gwarantuję.

poniedziałek, 17 lipca 2017

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie

    Książka Beaty Chomątowskiej  "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie" została wydana przez wydawnictwo "Czarne" w 2013 roku, ale dotyczy czasów, kiedy nie byliśmy jeszcze w Unii Europejskiej, nie mogliśmy legalnie pracować w krajach Unii. Młoda dziewczyna wyjeżdża do Bredy, miasta nazywanego ponoć holenderskim Krakowem, na stypendium. Zabiera ze sobą chłopaka, niewiele pieniędzy i stereotypowe wyobrażenie Holandii - kraju tulipanów, narkotyków, eutanazji , legalnej prostytucji i niezłej piłki nożnej. 
   Cechy narodowe Holendrów opisywane przez autorkę, jak uprzejmy dystans do świata i samowystarczalność, zdają się jej trochę dziwne, nie rozumie jak można być punktualnym, podczas gdy Holendrzy nie potrafią zrozumieć, jak można się wiecznie spóźniać. Pobrzmiewa w tych opowieściach lekkie lekceważenie, krytyka dotyczy nie tylko starszego pokolenia Holendrów, ale także rówieśników autorki, szczególnie studentów, którzy próbują czegoś się na swoich studiach nauczyć i rzadziej niż autorka korzystają z coffee shopów. 
   Przypomniały mi się niektóre opowiadania Jacka Słowińskiego z tomu "Ceglane buty", tam też autor przedstawiał amerykańskie miasteczka, bary, ludzi, ale nigdy nie oceniał, a przede wszystkim nie lekceważył - poznawał świat, ludzi, inną kulturę i przedstawiał swoje wrażenia bez wartościowania.
   Dla kogo jest napisana ta książka? Może sama autorka chciała sprawdzić, ile pamięta z tamtego czasu mimo częstego stosowania niedozwolonych w naszym kraju używek? A może jest to książka - przestroga dla rodziców, których dzieci chciałyby studiować za granicą? Ale nawet, gdyby, przeczytała ją cztery lata temu, miałabym wystarczające zaufanie do syna, a lata jego studiów w Kanadzie potwierdziły, że wykorzystał ten czas na poznawanie świata, ludzi i wzmocnienie postawy egalitaryzmu, szacunku dla inności, podziwu dla pracy.