środa, 27 lipca 2016

Połówka żółtego słońca



   Pisałam niedawno o książce "Amerykaana" Chimamandy Ngozi Adichie. Dziś zupełnie inna książka tej samej autorki. Cóż my tak naprawdę wiemy o historii krajów afrykańskich, nawet tak wielkich, jak Nigeria. Nasz megalomański charakter sprawia, iż oczekujemy od obcokrajowców, aby nie tylko wiedzieli, gdzie Polska leży, ale także aby o tej Polsce wiedzieli znacznie więcej niż tylko wymieniali nazwiska: Jan Paweł II i Lech  Wałęsa. 
   Kilka lat temu na I roku Historii na egzaminie testowym jedno z pytań kazało wskazać, pod czyim panowaniem był Madagaskar przed II wojną. Prawie jedna trzecia studentów zaznaczyłą odpowiedź: "Króla Juliana". 
    Nie wiedziałam nic o Biafrze - państwie, które istniało tylko trzy lata, pod koniec lat sześćdziesiątych, obejmując część Nigerii i Kamerunu. Większość świata nie uznała tego kraju, a największe mocarstwa wspierały przeciwników Biafry, co doprowadziło do wojny i wielkiego głodu. 
"Jeśli teraz mówimy o nienawiści, to jest ona bardzo świeża. Została wywołana  ... sprawowaną przez Brytyjczyków ... nieoficjalną polityką kolonialną. Zgodnie z tą polityką manipulowano różnicami między plemionami, aby zapobiec powstaniu jedności, ułatwiając sobie w ten sposób panowanie nad tym wielkim krajem."
   Ta książka to hołd złożony przez autorkę wszystkim, którzy próbowali walczyć o swój kraj, którzy w straszliwie trudnych wojennych  warunkach zachowali godność, ideały, wiarę. 
   Ale oprócz historii podziwiam też język, ciekawe postaci, mądre przemyślenia:
"Wydaje mi się, że najpierw jest miłość, a dopiero potem pojawiają się powody."
   Będę szukała powieści tej autorki, też spróbujcie.

poniedziałek, 4 lipca 2016

Nic zwyczajnego



   W naszej szkolnej bibliotece znalazłam wspaniałą lekturę na wakacje.   
Michał Rusinek, wieloletni sekretarz Wisławy Szymborskiej, napisał o niej piękną książkę, pełną wspomnień, anegdot, ale także fragmentów wierszy, opowieści o wspólnych podróżach. 
   Jest taki wiersz Maryli Wolskiej, który błąkał mi się w myślach, gdy czytałam tę książkę:

Dusza moja w  zielonym na warkoczach wianku,
Ścieżką idzie samotna, wolna jak ptak w lesie,
W pas się słońcu jednemu kłania o poranku,
Niby wicher swobodna nad życiem się niesie,
Dusza moja w zielonym na warkoczach wianku.

   Ileż trzeba mieć młodzieńczej fantazji, by w hotelu przykleić do globusa nową wyspę, kupować sztuczne muchy i "dekorować" nimi masło, gdy przychodzą goście. Ale przede wszystkim ile trzeba mieć zdziwienia i ciekawości świata, by pisać takie wiersze. 
   Z jaką radością odkryłam wspólną sympatię do jazzu, "Ojca chrzestnego" i Hundertwassera oraz ciasteczek, które ktoś nazwał "Brzydkie".
   Dla tak skromnej, żyjącej swoim życiem, niechętnie się udzielającej publicznie poetki Nobel był rzeczywiście katastrofą. Wiele osób próbowało odciąć kupony od tej nagrody. 
"Ktoś zadzwonił do poetki w imieniu Edyty Górniak z propozycją, by Szymborska napisała teksty ma nową płytę wokalistki".
   To jest książka o Szymborskiej, ale Michał Rusinek kreśli w niej uczciwie przeciekawą relację poetka- sekretarz, a po trosze może mistrz - czeladnik. Z jednej strony dystans, ale i ciekawość, z drugiej szacunek graniczący z uwielbieniem, wyrozumiałością dla wszystkich wad, śmiesznostek - mistrzowi wolno.

   Zdecydowanie za mało czytamy poezji. Ona naprawdę tłumaczy nam świat i robi to o wiele lepiej niż matematyka czy fizyka. 

Najpiękniejszy dla mnie fragment (na razie) wiersza Szymborskiej:
"Tyle wiemy o sobie, 
ile nas sprawdzono.
Mówię to wam
ze swego nieznanego serca".