sobota, 29 października 2016

Ceglane buty

Ceglane buty

   Bardzo rzadko czytam opowiadania, nawet jeśli w księgarni trafię na jakiś zbiór, zaglądam i często brakuje tego czynnika X, który sprawia, że zostaję  natychmiast wciągnięta w świat wykreowany przez autora . Tym razem było inaczej. Kilka fragmentów wystarczyło, by się zainteresować, a okładka też bardzo pomogła.
   Jacek Słowiński stworzył tak barwny korowód postaci, że czujemy się zaproszeni do tego zwariowanego tańca już od pierwszej opowieści, od "Cegły". Bo cóż  jeśli po śmierci zamiast do nieba, czy wprost przeciwnie, trafiamy jako cegły do muru w jakimś domu, musząc znosić towarzystwo innych cegieł - bliźnich o różnych temperamentach i poglądach. I tak przez całą wieczność, a to naprawdę musi być długo. 
     Podobały mi się wszystkie mini historie w tym zbiorze, ale szczególnie wzruszyły mnie "Połamany obrus", "Rzeźbiarz" i "Pielgrzym". Podziwiam wyobraźnię autora, zakres tematyki . Czasami, gdy czytasz którąś opowieść masz wrażenie, że autor rozmawiał z tobą i spisał twoją historię, lekko ją koloryzując,  może ku przestrodze dla innych (Niech Pan Bóg strzeże przed takimi fachowcami jak w "Szufladzie"). Czasami zaglądamy  do światów równoległych, historie są nieoczywiste, momentami bajkowe, a raczej baśniowe, bo na happy end nie ma co liczyć. 
   Na okładce nie znalazłam żadnej notki biograficznej, ale z opowiadań można się domyślić, że Jacek Słowiński spędził jakiś czas w Stanach, można też zrozumieć, dlaczego wrócił.
   Wszystkie te opowiadania kojarzą mi się bardzo jesiennie. Ciepła herbata, fotel lub kanapa i świat bohaterów, wśród których przeważają zwykli ludzie, tacy jak my. Czasami przydarzy im się coś niezwykłego, ale rozumiemy ich motywy, ich wybory, choć nie zawsze są racjonalne.  Można się z nimi zaprzyjaźnić. Spróbujcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz