piątek, 22 kwietnia 2016

Bazar złych snów




   Tę książkę pożyczył mi uczeń, jakoś nie zauważyłam jej w księgarniach. Dla mnie King jest mistrzem krótkiej formy. W swoich opowiadaniach potrafi zbudować napięcie, przerazić czytelnika makabrycznym pomysłem. 
   "Bazar złych snów" to najnowszy zbiór opowiadań Stephena Kinga, gdzie każde opowiadanie poprzedzone jest krótką historią pomysłu, który doprowadził do jego powstania. Ciekawe jest to odsłanianie warsztatu pisarza. Fantastyczne są te refleksje, często bardzo osobiste,  dotyczące ich genezy. 
   W prozie Kinga zawsze podziwiałam nieprzeciętną inteligencję autora, przejawiającą się często w jego poczuciu humoru. Przepadam za takimi smaczkami. Próbki? Proszę bardzo:
"... zbyt wielu beznadziejnych facetów w lusterku wstecznym"
"Szpikować dzieci cukrem podczas długiej jazdy samochodem to tak jakby chlustać benzyną na ognisko."
   King chwali się, że ma koszulkę z napisem:
"Quot libros, quam breve tempus" (Tak dużo książek, tak mało czasu).
 Też taką chcę.
W jednym z opowiadań King rozwija motyw życia po śmierci i proponuje, że może każdy w tym życiu po życiu dostanie to, czego pragnie. Jeśli tak, to ja poproszę o przeniesienie mnie do wielkiej biblioteki. Tam sobie poczekam i poczytam.


środa, 13 kwietnia 2016

Zawsze nie ma nigdy




   Ta książka to zapis  rozmów Jerzego Pilcha z Eweliną Pietrowiak. Spotyka się  dwoje przyjaciół, a my czujemy się tak, jakbyśmy siedzieli z nimi przy kawiarnianym stoliku i przysłuchiwali się tej rozmowie. To doświadczenie bardzo ciekawe, bo choć większość  pisarzy w swoich  bohaterach pokazuje siebie, Jerzy Pilch ponadto pozwalał czytelnikom poznać siebie lepiej w felietonach i w dzienniku, którego odcinki publikował "Tygodnik Powszechny", to jednak wcześniej pochodziliśmy do tej granicy, którą wytyczył sam autor, teraz jednak pani Ewelina trochę tę granicę swoimi pytaniami przesunęła.
   "Zawsze nie ma nigdy" to opowieść nie tylko o życiu autora "Spisu cudzołożnic", ale też o warsztacie pisarza, ulubionych autorach czy książkach. 
   W jego rozważaniach o starości i chorobie jest bardzo dużo goryczy, trudno się dziwić. Ale najmocniej wybrzmiewają wspomnienia o ojcu i wszelkie żale z nim związane. Pilch nie pamięta, żeby kiedykolwiek był przez ojca chwalony. Ma mu wiele do zarzucenia i przebija się to w rozmowach na inne tematy.
"Nawet jeśli kochał, to niech Pan Bóg broni przed taką miłością". 
   Bardzo lubię poczucie humoru Pilcha, lubię jego styl, łączy nas też ogromna sympatia do "Lalki". W całym wywiadzie Eweliny Pietrowiak widać jak bardzo Jerzy Pilch ukochał literaturę, jak nią żyje i oddycha. Mam tylko zastrzeżenia do zdjęć dołączonych do tej książki. Wydaje mi się, że niektóre zostały  tu wrzucone na siłę, z części tych zdjęć spokojnie  można było zrezygnować. 
   Na koniec jeszcze jeden cytat z tej książki:
"Poczucie humoru to jest umiejętność dostrzegania w rzeczywistości pewnych niezborności, szczelin, niewspółmierności".

   


czwartek, 7 kwietnia 2016

Posłaniec




   Tę książkę kupiłam dla córki, która zachwyciła się kiedyś inną książką Markusa Zusaka - "Złodziejką książek". A ponieważ dziecko przygotowuje się do matury i książka leżała na mojej półce taka samotna i smutna, że nikt się nią nie interesuje, przeczytałam z przyjemnością.
   Ta powieść bardzo mi przypomina komiks, ale trochę lepszego gatunku (lepszego sortu?). Młody człowiek, taksówkarz bez większych ambicji, trochę przypomina bohatera książki "Rachunek" Karlssona, o której pisałam niedawno.  Podczas napadu na bank okazuje spontanicznie odwagę przy zatrzymaniu napastnika i chyba dzięki temu  zostaje przez kogoś wybrany do wypełnienia pewnego zadania. Co jakiś czas Ed dostaje  kartę z kilkoma nazwiskami i musi pomóc wskazanym osobom. 
   Ed nie wie, dlaczego został wybrany, nie posiada jakiejś cudownej mocy, jak bohaterowie komiksów - Superman, Batman, czy inni, ale okazuje się, że taką "superpower" nosi w sobie, pokonuje strach i nieśmiałość, akceptuje swoją misję. 
   Jego życie jest obserwowane przez zleceniodawcę, ale chyba Edowi nie bardzo to przeszkadza, ma zadanie, więc je realizuje. Z czasem coraz bardziej angażuje się w wypełnianie tych zadań, niektóre z nich nawet bardzo mu się podobają, choć zdarzają się bardzo trudne. Zleceniodawca wskazuje tylko osobę, Ed sam musi zrozumieć problem i znaleźć rozwiązanie, bywa że i takie na granicy prawa.  Dzięki tym kartom nasz bohater nie tylko poznaje wiele nowych, ciekawych osób, ale także powoli zaczyna się zmieniać. 
   Czy potrzebujemy specjalnej karty, aby komuś pomóc? Myślę, że wystarczy wiara w siebie i otwieranie oczu na potrzeby innych. Ale Eda czeka jeszcze najtrudniejsze zadanie związane z ostatnią kartą. Jak pomóc sobie? 
   Ta książka nie unika tematów trudnych, tak jak i "Złodziejka książek" wprowadza nas w świat głównego bohatera i każe razem z nim przeżywać czasami wielkie radości, ale i ogromne cierpienia. Pokazuje też ciekawą drogę szukania siebie.