poniedziałek, 24 lipca 2017

Żona Adama

   Książka Moniki Rakusy "Żona Adama" zaczyna się jak u Bułhakowa: "Siedemnastego kwietnia Adama przejechał tramwaj linii 0". Dalej jednak mamy współczesną wersję mitu o Lilith i Ewie. Według żydowskiej tradycji Lilith była pierwszą żoną Adama, żeńskim demonem mordującym noworodki. Pisma hebrajskie przekazują, że albo odeszła od pierwszego człowieka albo wygnał ją Bóg i Adam mógł mieć drugą żonę - Ewę.
   Adam, który zginął na torach też miał dwie żony - Ritę i Annę. Skrajnie różne - Rita chce w towarzystwie błyszczeć, chce być pamiętaną, a tak naprawdę chce być dla kogoś ważną, a przy Adamie - skoncentrowanym tylko na sobie krytyku literackim - powoli się dusi. 
   Anna z kolei jest cicha i uległa, nie potrafi walczyć o swoje, pozwala, by inni decydowali za nią w sprawach małych i wielkich. Dla Adama stanowiła rodzaj bandaża po ranach, jakie ponoć zostawiła na nim Rita.
   Autorka bezlitośnie analizuje każde zachowanie swoich bohaterek, psychologicznie książka jest bardzo ciekawa, zresztą Monika Rakusa jest psychologiem społecznym, używa więc w swojej prozie wiedzy psychologicznej, ale wielkim walorem  tej książki jest świetny język.
   Wszyscy jesteśmy bardzo skomplikowanymi przypadkami psychologicznymi złożonymi z setek tysięcy zdarzeń, rozmów i bardzo wielu ludzi, którzy zostawili na nas pieczątkę, swój ślad. 
   Bardzo, bardzo polecam. Świetna rzecz. 

sobota, 22 lipca 2017

Panika

    Na pewno każdy z Was ma swoich ulubionych pisarzy, czeka na ich książki i gdy pojawi się nowa, zarywa noce, daje się wciągnąć w nową historię, nowe przygody starych znajomych. Mam kilku takich autorów, ale w sensacji nie ma dla mnie większego mistrza niż Jeffery Deaver. 
   Wydaje mi się, że czytałam wszystkie książki Deavera, które ukazały się w Polsce (około trzydziestu) i za każdym razem jestem pod wrażeniem warsztatu pisarza. Owszem, to są kryminały czy thrillery, czasem łączy je bohater, ale tematyka w każdej książce jest inna i często przedstawia zagrożenia współczesnego świata - internetu, zbieraczy danych, stalkingu, etc. Autor bardzo dokładnie zapoznaje się z tematem, na pewno konsultuje zagadnienia z fachowcami i dzięki temu opisane historie stają się bardzo prawdziwe, czegoś nas też uczą o współczesnym świecie. 
   To trochę tak jak w serialu "Black Mirror" - każdy odcinek to osobna historia, przedstawia osobne zagrożenie, co prawda serial dotyczy przyszłości, ale niebezpieczeństwa złego dla człowieka  wykorzystania technologii są jak najbardziej na czasie.
   "Panika" to historia przestępcy, który karmi się ludzkim strachem, doprowadza do wybuchu paniki w różnych miejscach po to, by ludzie sami w chwili zagrożenia pokazali się z jak najgorszej strony, by  do głosu doszły najpłytsze instynkty, by zapomnieli o innych, tratowali, deptali, zabijali ich.
  Deaver jest mistrzem, gdy nam się wydaje, że już widzimy rozwiązanie przedstawionej przez niego zagadki, zawraca i prowadzi nas w zupełnie nieoczekiwanym kierunku.  
   Polecam, a gdy Wam się spodoba, koniecznie zajrzyjcie do "Błękitnej pustki"  lub do "Ogrodu bestii", będziecie po nich szukać innych książek tego autora, gwarantuję.

poniedziałek, 17 lipca 2017

Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie

    Książka Beaty Chomątowskiej  "Prawdziwych przyjaciół poznaje się w Bredzie" została wydana przez wydawnictwo "Czarne" w 2013 roku, ale dotyczy czasów, kiedy nie byliśmy jeszcze w Unii Europejskiej, nie mogliśmy legalnie pracować w krajach Unii. Młoda dziewczyna wyjeżdża do Bredy, miasta nazywanego ponoć holenderskim Krakowem, na stypendium. Zabiera ze sobą chłopaka, niewiele pieniędzy i stereotypowe wyobrażenie Holandii - kraju tulipanów, narkotyków, eutanazji , legalnej prostytucji i niezłej piłki nożnej. 
   Cechy narodowe Holendrów opisywane przez autorkę, jak uprzejmy dystans do świata i samowystarczalność, zdają się jej trochę dziwne, nie rozumie jak można być punktualnym, podczas gdy Holendrzy nie potrafią zrozumieć, jak można się wiecznie spóźniać. Pobrzmiewa w tych opowieściach lekkie lekceważenie, krytyka dotyczy nie tylko starszego pokolenia Holendrów, ale także rówieśników autorki, szczególnie studentów, którzy próbują czegoś się na swoich studiach nauczyć i rzadziej niż autorka korzystają z coffee shopów. 
   Przypomniały mi się niektóre opowiadania Jacka Słowińskiego z tomu "Ceglane buty", tam też autor przedstawiał amerykańskie miasteczka, bary, ludzi, ale nigdy nie oceniał, a przede wszystkim nie lekceważył - poznawał świat, ludzi, inną kulturę i przedstawiał swoje wrażenia bez wartościowania.
   Dla kogo jest napisana ta książka? Może sama autorka chciała sprawdzić, ile pamięta z tamtego czasu mimo częstego stosowania niedozwolonych w naszym kraju używek? A może jest to książka - przestroga dla rodziców, których dzieci chciałyby studiować za granicą? Ale nawet, gdyby, przeczytała ją cztery lata temu, miałabym wystarczające zaufanie do syna, a lata jego studiów w Kanadzie potwierdziły, że wykorzystał ten czas na poznawanie świata, ludzi i wzmocnienie postawy egalitaryzmu, szacunku dla inności, podziwu dla pracy. 

wtorek, 11 lipca 2017

Tu byłem. Tony Halik

    Siermiężne czasy PRL-u, kłopoty z załatwieniem paszportu, jeśli wyjazdy, to tylko do "zaprzyjaźnionych" krajów. I programy telewizyjne, które pokazywały niesamowity świat dzikiej przyrody, innych ludzi, inne kultury - "Pieprz i wanilia" , "Tam, gdzie pieprz rośnie" czy "Tam, gdzie rośnie wanilia". Tony Halik i Elżbieta Dzikowska, prowadzący ten program, zabierali nas za żelazne granice, pokazywali fascynujące krajobrazy, przeciekawych ludzi. To wszystko z olbrzymią kulturą, z szacunkiem do każdego człowieka (jakże się różniły te pogramy od wszechwiedzącego i często pogardzającego spotkanymi ludźmi Wojciecha Cejrowskiego).
   Książka Mirosława Wlekłego "Tu byłem. Tony Halik" to reporterska podróż próbująca przybliżyć nam sylwetkę gawędziarza, podróżnika, ale i mitomana - Tony`ego Halika. Gdyby wszystko, co o sobie opowiadał było prawdą, mielibyśmy bohatera na miarę Supermana. Zmyślał swoje przygody wojenne, ale swoje podróże rejestrował uczciwie i opowiadał o nich z pasją, która porywała i zarażała. 
   Autor dotarł do wielu ludzi, którzy znali Halika w różnych okresach życia, dotarł do wielu dokumentów związanych z nim i pokazał portret człowieka niezwykle kolorowego, który żył bardzo ciekawym życiem, zmyślonymi historiami nikogo nie krzywdził, a swoimi opowieściami i filmami pokazał wieli Polakom, że świat jest zachwycający, kolorowy, możemy go nie rozumieć, ale musimy - szanować. Fantastyczna książka. 

niedziela, 2 lipca 2017

Polska odwraca oczy

   Moja niezastąpiona koleżanka Iza podrzuciła mi na wakacje kilka książek, a ponieważ znamy całkiem nieźle swoje literackie gusty, myślę, że o każdej z nich powstanie nowy post.
   "Polska odwraca oczy" to zbiór reportaży Justyny Kopińskiej, książka, która została uhonorowana m.in. Nagrodą PAP im. Ryszarda Kapuścińskiego, Nagrodą Teresy Torańskiej czy Grand Press. To opowieść o kilku najważniejszych sprawach sądowych ostatnich lat. 
   Ta książka uderza, powala, opowiedziane historie zalegają w głowie i nie chcą opuścić myśli. Są jednak gorsze niż uporczywa melodia, która nie chce nam towarzyszy, bo opowiadają o ludzkich  tragediach.
   Nawet trudno mi określić, która historia zrobiła na mnie największe wrażenie - jak porównać dzieci katowane przez panią ordynator w szpitalu psychiatrycznym, dzieci krzywdzone pod każdym względem przez siostry zakonne w prowadzonym przez nie domu dziecka czy historię zgwałconej kobiety, która już nigdy nie wróci do zdrowia, podczas gdy jej oprawca dostał wyrok w zawieszeniu i opluwa ją jak może w wywiadach i w internecie.
   Może ze względów zawodowych nie mogę przestać myśleć o jednej historii - chłopca, u którego w dzieciństwie zdiagnozowano autyzm, skierowano na edukację specjalną i dopiero, gdy miał 14 lat okazało się, że ma bardzo poważną wadę słuchu, a inteligencją nie różni się od innych dzieci. Kto zwróci mu lata, kiedy nie mógł się normalnie rozwijać, dzisiaj jest pianistą, kompozytorem, ale pewne braki będzie mu bardzo trudno nadrobić, choć biorąc pod uwagę jego upór i dążenie do doskonałości - na pewno mu się to uda. Możecie zobaczyć spotkanie z nim w telewizji śniadaniowej -co prawda beznadziejnie poprowadzone, ale można też w internecie znaleźć nagranie  jego kompozycji - to Grzegorz Płonka, nazywany Beethovenem z Murzasichla. 
   Kiedy czytam te reportaże, zaczynam się wstydzić za rożne organy naszego kraju, za pewne idiotyczne rozwiązania - przecież średnio inteligentny szympans zrozumiałby, że jeśli na przykład w policji awansuje się ludzi na podstawie statystyk, to nastąpi modelowanie statystyk i ucierpią na tym pojedynczy ludzie. 
   Bardzo dobra, bardzo trudna, bardzo ważna książka. To jest taki rodzaj dziennikarstwa, który bardzo cenię, szczegółowe badanie nie tylko jednej strony, cóż, ta druga strona najczęściej odmawia komentarza. 

Lokatorka

   Podobno kryminały i thrillery to najczęściej czytane książki w naszym kraju. Może za mało mamy skoków adrenaliny po włączeniu telewizora na jakiś program polityczny, może chcemy, żeby ktoś uporządkował dziwną, kryminalną historię, a może po prostu chcemy przeżyć trochę emocji. 
    Po wystawieniu ocen i emocjach związanych z zakończeniem roku szkolnego potrzebowałam innego rodzaju emocji, dlatego sięgnęłam po książkę J.P.Delaney "Lokatorka". 
   Emma i Simon to  para młodych ludzi, która zamieszkała  w domu wybudowanym przez ekscentrycznego architekta. Najpierw jednak musieli przejść skomplikowany casting, odpowiedzieć na wiele pytań niełatwej ankiety  i zgodzić się na postawione przez architekta reguły. Dotyczyły klinicznego porządku w tym domu (szalenie trudny warunek, szczególnie dla panów, którzy zwykle wieszają wszystkie swoje rzeczy na podłogę), pewnych zachowań. Lokatorzy muszą się na nie zgodzić. To trochę odwrócona perspektywa, zwykle to ludzie tworzą, zmieniają domy, w których zamieszkują, a tutaj to dom zmienia lokatorów. Gospodarz - system zarządzający domem - jest bardzo dokładny i wymagający, dodatkowo raz w miesiącu przeprowadza - uwaga, teraz padnie słowo okropne dla nauczycieli - ewaluację. 
   Autorka zastosowała bardzo ciekawy zabieg - na początku każdego rozdziału pada jedno pytanie z ankiety dla przyszłych lokatorów domu. Mimowolnie odpowiadamy na to pytanie i zaczynamy się zastanawiać, czy ta odpowiedź jest prawidłowa, mielibyśmy szanse na zamieszkanie w tym domu. 
   Oczywiście nie chcę spoilerować, mogę tylko napisać, że jest w tej książce ciekawa historia kryminalna, trochę przewidywane zakończenie, ale mimo to - warto "Lokatorkę" przeczytać.