wtorek, 6 czerwca 2017

Król

    Przedwojenna Warszawa, boks, ulice pełne przemocy, getto ławkowe na uczelniach - to tylko niektóre wątki powieści Szczepana Twardocha "Król". 
   "Dookoła ringu zgromadziły się dwie Warszawy mówiące dwoma językami, żyjące w osobnych światach i darzące się w najlepszym razie obojętnością, w najgorszym - nienawiścią, a zwykle po prostu pełną dystansu niechęcią."
     Rok  tysiąc dziewięćset trzydziesty siódmy opisywany jest tutaj przez jednego z bohaterów omawianych zdarzeń. To, co zrobił Twardoch z narratorem to majstersztyk. Zaglądamy do świata i do wydarzeń, których już nie ma, ale których nie znajdziemy też w kronikach filmowych z tego okresu. "Morfina" tego autora działa się tylko kilka lat później, była jednak mocno psychodeliczna, ciężka. "Króla" czyta się świetnie, mimo niesamowitej przemocy, jaką opisuje, niesprawiedliwego świata, kłopotliwych bohaterów. 
   Ta powieść przypomina przedwojenne ballady uliczne, piosenki apaszowskie,  śpiewane na zamkniętych podwórkach kamienic, opiewające Czarną Mańkę czy Felka Zdankiewicza. 
   Ta książka może też  przestraszyć  podobieństwem do współczesnych czasów, ustawki falangistów, brudy polityki, podziały między ludźmi  podsycane jeszcze przez różne ugrupowania. To się dobrze nie skończyło. 
   Skrajne postawy są wpisane w młody wiek, to naturalna kolej rzeczy, że młodzi ludzie się buntują przeciw zastanej rzeczywistości, ale wraz z dojrzewaniem powinno się zauważyć, że wszelkie skrajności są niebezpieczne, że nie każdy nasz  autorytet  wytrzymuje próbę czasu.
   Ta książka jest niesamowita, żywa, okrutna, krwista, jak mówi mój brat, Tarantino mógłby się tutaj wiele nauczyć. Pulp Fiction lat przedwojennych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz