poniedziałek, 8 lutego 2016

Tatuaż z tryzubem




    "Kolejka sunęła bardzo wolno, jechaliśmy wtedy autokarem z Ukrainy do Polski, kazali wszystkim wysiąść i trzeba było rozkładać toboły na metalowym, zimnym stole, wyglądającym jak stół do wiwisekcji."
   To fragment z książki Ziemowita Szczerka o Ukrainie, ale to także fragment z mojej pamięci z wycieczki  do Lwowa osiem lat temu. Jechałyśmy we dwie klasy, trzy opiekunki. Nasz przewodnik uprzedził młodzież, jak  ma się zachowywać, prosił, żeby nie prowokować ukraińskich pograniczników, nie robić zdjęć, nie uśmiechać się. Na granicy staliśmy kilka godzin, może łapówka była za mała, przeszukano nasze bagaże i autokar bardzo dokładnie. Najgorsza jednak była atmosfera zagrożenia, czuliśmy się jak Harry Potter przy Dementorach. 
   Nie wiem, czy to jest książka reportażowa. Jeśli tak, to jest to bardzo szczególny podgatunek reportażu, pełen nieobiektywnych wrażeń autora, odnośników do historii, do literatury, wzbogacony o specyficzny język, w którym przekleństwa przetykane są neologizmami. Czyta się to dobrze, tym bardziej, że autor ma fantastyczne poczucie humoru:
   "Lenin na placu stał gigantyczny. Miał na sobie płaszcz, marynarkę i kamizelkę i wyglądał trochę jak Joker z Batmana. A w pozie stał takiej, jakby apelował do kanara w tramwaju o niewypisywanie mu mandatu, bo on ma miesięczny, tylko w domu zostawił".
   Ukraina jest i pewnie długo jeszcze będzie targana zewnętrznymi i wewnętrznymi konfliktami. Dlaczego, Szczerek wyjaśnia przypominając historię tego kraju, historię naszej granicy z Ukrainą. Zresztą autor sam zaznacza, że "nie istnieje coś takiego, jak obiektywna historia. Istnieją wyłącznie historyczne narracje." Takie narracje próbuje pisarz przybliżyć relacjonując rozmowy ze spotkanymi ludźmi. 
   Jesteśmy w znacznie lepszej sytuacji geopolitycznej niż Ukraina, a jednak tak bardzo się nie różnimy. Ten nasz polski piernik jest po prostu bardziej polukrowany, ale podobieństw można znaleźć bardzo wiele: targowiska z kiczowatymi ciuchami i "manekinami jak ludzkie półtusze", stragany z patriotyzmem, "zjazd dresiarstwa" na każdym osiedlu, manifestowanie poczucia patriotyzmu i odmawianie tego poczucia wszystkim, którzy myślą choć trochę inaczej. 
   Ktoś napisał, że Ukraina to taka Polska, tyle że bardziej. Ale kiełkuje jednak we mnie ziarenko nadziei, szczególnie, gdy przyglądam się wielu młodym ludziom, że się jednak da coś uratować, że dopóki będą ludzie, którzy zamiast filozofii "must have" będą wybierać "must read", to wszystko, co kochamy nie obróci się w perzynę. 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz