niedziela, 17 stycznia 2016

Ani śladu Elisabeth




   Wydawnictwo Media Rodzina w serii Gorzka Czekolada wyróżnia, jak w życiu, czekoladę białą i czarną. Ta pierwsza to powieści, które mają odkrywać nieznane rejony, pokazywać czytelnikowi świat z niespodziewanej perspektywy, druga, czekolada czarna, to sensacja, kryminał. Nie zawiodłam się na żadnej książce z tej serii.
   "Ani śladu Elisabeth" Emmy Healey to czekolada czarno-biała. Maud, ponad osiemdziesięcioletnia bohaterka, jest przekonana, że jej przyjaciółka, Elisabeth, zaginęła. Chciałaby to zgłosić, a może już zgłosiła niejeden raz, nie pamięta, Maud bowiem jest coraz bardziej zagubiona w teraźniejszości, ma pogłębiające się kłopoty z pamięcią. 
   Niesamowity jest obraz utraty pamięci z punktu widzenia bohaterki. Próbuje jakoś sobie radzić, zapisuje setki karteczek z ważnymi wiadomościami, ale jest coraz trudniej. Kupuje wciąż te same produkty, choć ma ich w domu niezły zapas, powtarza się, robi herbatę, o której zapomina, więc po chwili robi następną. Na swoich karteczkach zapisuje też zasłyszane nowiny, gromadzi je po to, by przekazać ciekawe informacje córce, może to sprawi, że Helen przedłuży o kilka minut wizytę u matki. A bliscy zaczynają tracić cierpliwość, przeżywają chwile upokorzenia różnymi sytuacjami, w które Maud ich pakuje, nie wierzą jej opowieści, nieświadomie bywają okrutni. 
   Maud nie może sobie przypomnieć tego, co robiła przed chwilą, ale świetnie pamięta szczegóły młodości, szczególnie z czasu, kiedy zaginęła jej starsza siostra. Mamy więc w tej książce i wątek kryminalny i ciekawe, nowe spojrzenie na utratę pamięci i, poniekąd, utratę samodzielności. Prawdziwie gorzka książka. 

   Dzisiaj napiszę jeszcze o innej lekturze. W  Ewangelii przeznaczonej na tę niedzielę  mowa jest o pierwszym cudzie Pana Jezusa, na weselu w Kanie Galilejskiej. Dzięki wstawiennictwu Matki Bożej wino na koniec wesela było tak dobre, jak na początku. Ksiądz proboszcz życzył wszystkim małżonkom, aby po wielu latach ich miłość była tak mocna i prawdziwa, jak w dniu ślubu. Czy to wymaga cudu? Chyba nie, wymaga pracy, chęci, ale oczywiście wstawiennictwo Matki Bożej może tylko pomóc. Tydzień temu, na specjalnej mszy świętej dedykowanej moim teściom w dniu pięćdziesiątej rocznicy ślubu ten sam proboszcz jeszcze raz odczytał list świętego Pawła do Koryntian, zamieniając słowo "Miłość" na imiona Jubilatów:
A. jest cierpliwa i łagodna
B. nie jest zazdrosny, pełen pychy ani zarozumiały.
A. nie jest  nieprzyzwoita, egoistyczna i drażliwa. 
B. nie pamięta doznanych krzywd.
A. nie  cieszy się ze zła, ale raduje się z prawdy. 
B.  wszystko przetrzymuje, nigdy nie traci wiary i nadziei.
Niech Wasza miłość będzie coraz dojrzalsza i coraz piękniejsza. Tylko tyle. Aż tyle. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz