wtorek, 26 stycznia 2016

Ostatni świadkowie




   "Wielki Dostojewski pisał kiedyś: czy świat, nasze szczęście, a nawet wieczna harmonia warte są tego, by dla ich powstania zgodzić się na jedną bodaj łzę niewinnego dziecka? I sam na to odpowiedział - nie, żaden postęp, żadna rewolucja, żadna wojna nie są tego warte. Łza dziecka przechyli zawsze szalę."
   Tak zaczyna się książka Swietłany Aleksijewicz: "Ostatni świadkowie. Utwory solowe na głos dziecięcy". Tylko ona potrafi nie tylko znaleźć odpowiednich rozmówców, którzy otworzą przed nią duszę i opowiedzą swoją historię, przeżycia, których często nie chcą z nikim dzielić, bo za bardzo bolą. Tym razem były to powieści dorosłych już osób, które w chwili wybuchu wojny były dziećmi. Każdy wie, że  z naszego dzieciństwa zapamiętujemy  rzeczy skrajne - albo wielkie szczęście albo tragedię, która się wydarzyła. Czytając tę książkę zapominamy o tym, że słuchamy dorosłych ludzi, tak naprawdę słuchamy świadectw dzieci, a takie wspomnienia są najbardziej przerażające. 
   Wojna w ich pamięci to czas, kiedy nie ma taty, kiedy dominującym uczuciem był głód i strach, kiedy brakowało ciepła w każdej postaci:
   "W domu dziecka wszyscyśmy marnie rośli. Myślę, że to ze smutku. Nie rośliśmy dlatego, że mało słyszeliśmy ciepłych słów. Bez mam nie chcieliśmy rosnąć..."
   To są dzieci, które nie przeżyły bardzo ważnego etapu życia człowieka - dzieciństwa. Zamiast niego miały wojnę. Opowiadając o tym czasie operują kolorami szarości, czerni, popiołu, czerwień jest zastrzeżona do opisu śmierci. Mówią też, już z punktu widzenia dorosłego człowieka, jak okrucieństwa czasu wojny wpłynęły na ich późniejsze życie, relacje z bliskimi.
    Co by się stało, gdyby nie było wiosny? Trudno sobie wyobrazić zboże, owoce w sadzie bez tego czasu kwitnącej zieleni, kolorów kwiatów, zapachów, majowego deszczu. Jak trudno żyć, gdy dzieciństwo zostało zabrane przez wojnę. "Łza dziecka przechyli zawsze szalę".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz